Podróż(19) – Szalka Petriego(6/1)
Karolina uruchomiła silnik, samochód ruszył i potoczył się do wyjazdu. Przez chwilę patrzył za nim. Wrócił do apartamentu, wszedł do sypialni, otworzył szufladkę nocnego stolika, wyjął nóż. Ten nóż – ten sam, którym podczas tamtego śniadania kroili chleb, ten sam, który trzymała na jego krtani Karolina, obejmując go udami. Chciał go zatrzymać. Teraz odłożył go na półkę przy drzwiach wejściowych, aby odnieść i przeprosić za opóźnienie. Za dwa dni on też wracał do świata. To był dobry ruch, aby rozpocząć przygotowania.
SZALKA PETRIEGO
– Byłam… radosna. Taka byłam radosna jak nigdy, a potem zdarzyło się to wszystko z Filipem… – Helena rozpłakała się. – Ja nie chciałam, to nie miało być tak, ja się brzydzę samą sobą… – mazała się coraz bardziej. Zdążyła przez te kilka miesięcy rozpaść się na milion kawałków, poskładać, znowu rozpaść, znowu poskładać… Robert był jak potwór. Nie – to było jedyne co słyszała w odpowiedzi, jeśli w ogóle coś słyszała. Był sadystyczny i to nie ona to powiedziała tylko jego siostra. Boże! Przepraszam, przepraszam, wybacz – miliony razy to powtórzyła. Nie rozumiała tego, co się z nią stało. Robert! Robert, proszę, przepraszam, wybacz. Wybacz! Nie chcę ślubu, już nigdy nie będę chciała, żyjmy tak jak dotąd ale razem. Bądź, Robert. Bądź! Roberta nie było, a nawet gorzej. Był w negatywnym sensie – nie pustego miejsca, a miejsca wypełnionego jego odrzuceniem, jego wyparciem. Postawieniem muru. Odcięciem się. Znała dziesiątki określeń na to coś. Rozumiała, że jest winna, czuła się winna ale przecież to on powiedział, że to jest do wybaczenia. Kiedyś, wczesną wiosną, na balkonie. Dopóki istnieje uczucie wszystko jest do wybaczenia – tak powiedział. Nie do wybaczenia jest jedynie okrucieństwo, bo jest z rozmysłu, z zaplanowania. Zimnego zaplanowania, bez emocji, bez uczucia. W niej było uczucia aż za dużo, cały czas i potem nawet jeszcze więcej, nigdy nie było go aż tyle co teraz. Wtedy też przecież było i właściwie sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, ale nie była w stanie oprzeć się temu zwierzęciu w niej – tej suce. Są takie stany, kiedy jakieś atawizmy mogą się w nas odezwać i pewnie jest na to odpowiednie określenie, ale pocieszenie to nie jest. Za drugim razem mogła powiedzieć nie – po prostu, mogła powiedzieć nie w hotelu, w Gdańsku. Ściskała nogi i prosiła, żeby przestał. Właściwie Filip ją zgwałcił. Jeden ją zgwałcił, drugi jej się wyparł, została sama, Mela została sama i gdyby nie Mela najlepiej byłoby umrzeć i nie pamiętać tego wszystkiego, żeby wreszcie przestało przychodzić co chwilę i przypominać o sobie. Żeby już raz się skończyło…
Read more „Podróż(19) – Szalka Petriego(6/1)”