Kiedy pytają mnie, kim jestem, odpowiadam, że jestem pisarzem, choć nie do końca jest to prawda. Mam zbyt wiele lat. Jest ich zbyt wiele przede wszystkim na to, aby zaczynać jeszcze raz od początku. Tak że zapewne dalej będę w swoich oczach pisarzem, choć nie do końca. Napisałem i wydałem kilka powieści. „Za dużo miłości”, z której pochodzi cytat krążący po internecie jak zaklęcie: „Chcę mieć z tobą romans. Pod jednym warunkiem: na całe życie”. Taki romans niemal nie istnieje i również w tej powieści romans kończy się katastrofą, choć następna: „Prezent” przynosi bohaterom pierwszej podarunek, mogący im przybliżyć ich upragniony romans. Inny niż się spodziewali, choć cała powieść jest o dojrzewaniu do takiego właśnie romansu, jaki czeka na nich, jeśli tylko będą dostatecznie silnie go pragnąć. Dla siebie nadal twierdzę, że napisałem tę powieść tylko po to, aby spróbować opisać alpejski lodowiec. Główną bohaterką tej powieści jest czteroletnia dziewczynka, Nali, która wydaje się o miłości wiedzieć znacznie więcej, niż jej rodzice. Jej miłość jest bezwarunkowa, a o tym, że tylko wtedy uczucie możemy nazwać miłością kiedy jest bezwarunkowe, nawet ja – autor, dowiedziałem się za późno. Potem napisałem „Sherry”, powieść o miłości i literaturze. Pierwotnie miała mieć tytuł „Autonomia wyobraźni”, bo nie bohaterowie rządzą wyobraźnią, a wyobraźnia nimi – i robi to bardzo skutecznie. Jest tam osoba, która sprząta w księgarni, a poza tym czyta Nabokova – na przykład, jest księgarz: erudyta i krytyk literacki, trochę zblazowany i trochę w depresji – tacy oni są zazwyczaj, jest tam również piękna kobieta. Część tej powieści przeżyłem sam. Następny był „Test ciążowy” – powieść o tym, jak z jednego przypadkowego zdarzenia powstać może opowieść o życiu wielu osób. Powieść jest ciekawie skonstruowana, bo przeplata się w niej wątek fikcyjny, tkany przez pisarza – jednego z bohaterów, z wątkiem rzeczywistym, ilustrującym, dlaczego on to robi. Oczywiście robi to, aby zdobyć pewną kobietę, którą uważa za swój absolutny ideał. Uwodzi ją tą powieścią, opowiadając ją, kawałek po kawałku i czekając cierpliwie, aż ona zapragnie w jego opowieści zamieszkać. Obyczajowo powieść jest śmiała, może niekiedy nadmiernie, ale to ciekawe wyzwanie: opisać dziejącą się miłość na tyle delikatnie, aby miłością pozostała. Poza tym jest tam wiele o powikłanych relacjach pomiędzy kulturą Wschodu i Zachodu, a nawet jest kryminał i to z wątkiem politycznym. Wydaje mi się, że chciałem od „Testu ciążowego” za dużo. Postanowiłem się ograniczyć i napisałem „Trzecie oko”, powieść zupełnie banalną, gdyby nie jeden szkopuł: dzieje się ona na przestrzeni około pięćdziesięciu milionów lat. Bohaterowie jej wędrują przez czasy i miejsca w poszukiwaniu rozwiązania fundamentalnej dla jaźni człowieka zagadki: czym jest wiara. Ukrytym mottem są słowa z Dobrej Nowiny: „Nie istnieje nic takiego poza człowiekiem, co do niego wchodzi i może go splamić. Tylko to, co z człowieka wychodzi, to jest to, co człowieka plami”. Jest w tej powieści za dużo fizyki – ale chciałem spleść narrację powieściową z esejem o niewiarygodnych hipotezach współczesnej nauki. Nie wiem, czy się udało, zaś znani mi czytelnicy demonstrują postawę, która w języku niemieckim nosi nazwę „Hassliebe”. Dobre i to. W szufladzie leży „Mowa pogrzebowa” – powieść rozpoczynająca się pogrzebem głównego bohatera i jest to kolejna opowieść o miłości, bo o miłości, szczególnie zawiłej, lubię pisać najbardziej. Na ekranie laptopa świecą się ostatnie strony politycznego thrillera o tytule „Magrodden” – jest to nazwisko głównego bohatera, pułkownika armii brytyjskiej i geniusza, konstruującego pewną pułapkę. Jest to również anagram innego słowa, oznaczającego to, co ta pułapka ma spowodować. Bohater ma do jej skonstruowania nieograniczone wręcz możliwości, bo cóż może ograniczać geniusza dysponującego czterdziestoma siedmioma miliardami dolarów. Jest tam również miłość, ale tutaj nic o niej nie opowiem. Poza tym pisuję eseje. Ukazywały się w witrynie „Okularysartra” dopóki witryna istniała. Część z nich zamierzam przenieść w to miejsce. Pisuję od lat do „Pegaza Lubuskiego”, a od niedawna do „Salonu Literackiego”, co uważam za zaszczyt. Poza tym jestem lekarzem i właśnie dlatego mówienie o samym sobie „jestem pisarzem” nie do końca jest prawdą. Coś jeszcze? Tak. Kocham córkę i jej dziecko – moją wnuczkę. Uważam, że jak dotąd, miałem fenomenalne życie. Takiego oczekuję nadal i nadal absolutnie nie biernie. Czy coś bym zmienił – gdybym miał szansę przeżyć je raz jeszcze? Absolutnie nie!
Alski
PS: W marcu 2021 roku mogę zamieścić nieduże uzupełnienie. „Mowa pogrzebowa” wyszła w 2017 roku, w 2018 „Magrodden”, potem w 2019 „Ekosystem” – co ciekawe, z wróżbą tego, co dzieje się teraz, w 2020 najpierw „Zachwyt”, a potem „Lot”. Trochę z „Lotu” jestem dumny. W tym roku może „Halucynacja”, no i od wczoraj na stronie w odcinkach „Kobiety i Grześ”. Dobrej lektury.
PPS: Powieść „Kobiety i Grześ” została wydana pod koniec 2022 roku. Ma dwa tomy i odlotową okładkę. Na temat opisanego w niej świata nie wypowiem się – niech czytelnik oceni, bo pliszka, to wiadomo: mój ogonek najlepszy. Mam nadzieję, że do końca 2023 roku ukaże się „Pięść demona”, a trochę później „Tango”.