Notatki – neurony lustrzane
Czterysta kilometrów. Od tego miejsca – do tego miejsca. Nie „tamtego” miejsca – one oba są „te”, bo w każdym z nich są oba „ja” choć odmiennie. Jedno w drugim. Jest jeszcze ekran komputera z którego mijasz mnie wzrokiem, jest jeszcze smartfon. Część wspólna: ty – we mnie i ja – w tobie. Ktoś tam żyje, w głębi źrenic. Twoich, moich. Część wspólna.
Zanim, patrząc na ekran telefonu, zdecydujesz, że przesuniesz palec w prawo i powiesz „hej” do siebie we mnie, a ja odpowiem „hej” do siebie w tobie… albo przesuniesz palec w lewo, sygnał oczekiwania zmieni się w sygnał zajętości i żadne z nas nie wypowie żadnego „hej” ani go nie usłyszy… Zanim zdecydujesz – pomyśl, co spowodujesz, co będzie dalej.
I tylko druga z twoich decyzji jest interesująca – ruch w lewo – bo nie ma sensu zajmować się obrazem (bezbożnego, czy też boskiego inaczej) Edenu, czasami pełnego namiętności, czasami tylko, czy może aż, zachwytu. Obrazem zależnym (bo są to odbicia) – trochę już zapomnianym, nieprawdaż? Pierwsza decyzja – ruch w prawo – to kolejne skarbce, kolejne księżyce, kolejne morskie zwierzęta, kolejne malowidła na ścianach jaskiń i kolejne zachody słońca na plaży (jakież to wszystko przeraźliwie banalne, a jak bardzo tego brakuje). Ruch w prawo dokłada kolejne wspomnienie twojego głosu, mojego głosu, naszych głosów, dokłada kolejne korytarze, amfilady, sypialnie i sale recepcyjne do wieży nas. Dzisiaj sporo pięter to gruzy, właśnie z powodu ruchu w lewo – sygnału zajętości.
Pomyśl, co poczuje „ja” każdego z nas, kiedy wykonasz ten ruch – w lewo. Bo to nie tylko ty w odległości czterystu kilometrów, to również ty tutaj, w mojej pamięci, wyobraźni, w mojej umiejętności kreowania ciebie z tego, co dostałem – z czego nieustannie tworzę ciebie we mnie. I nie tylko ty, ale również ja – tak samo wykreowany w tobie, teraz w odległości czterystu kilometrów ode mnie. Oboje z wszystkim co znamy, z wszystkim czego pragniemy, także z wszystkim, co nie jest dla każdego z nas do końca czytelne – co jest tajemnicze i mroczne. Ruch palca i trzask tłuczonych luster. Wirujące w przestrzeni okruchy, aż opadną, na niewiadomym jeszcze teraz dnie odbijając chaotycznie potrzaskane obrazy każdego z nas. Śmierć luster.
Czy wiesz, co to są neurony lustrzane? To zgrupowane w określonych obszarach mózgu komórki, dzięki którym odczytujemy emocje innych. Potrafią pozostawać w uśpieniu, potrafią wybuchnąć feerią aktywności, potrafią zaniknąć, podobno potrafią się również mnożyć. Do końca nie wiemy kiedy i dlaczego jest ich więcej, kiedy mniej. Czasami bardzo dużo. Są fizycznym podłożem pojmowania wyrazu twarzy, zmrużenia oczu, wygięcia w uśmiechu kącików ust, gestu, kroku, nieoczekiwanego odwrócenia głowy. Są fizycznym podłożem pojmowania ciebie przeze mnie. Są tobą we mnie, w dosłownym sensie, bo tworzą ciebie w emocjach, które moje neurony lustrzane wyprowadzają z zapamiętanych obrazów nadając ci nieznany dotąd obrót głowy, nieznany nawet tobie rytm oddechu, nieznany nikomu dotąd szept. Jeśli nie tak dawne wspomnienia są prawdą, twoje neurony lustrzane ciągle jeszcze mają pamięć mnie. Jestem tam, głęboko za brązowymi tęczówkami, za granatowymi źrenicami – jestem tam ja, z niemal dwóch tysięcy dni i nocy, ten sam, którym jestem pisząc te słowa i może nawet piszę je w twoich neuronach lustrzanych. Ale nie taki sam. Tak jak jesteś ta sama, ale nie taka sama w moich neuronach lustrzanych.
Mam za dużo neuronów odbijających ciebie – neuronów lustrzanych ciebie i tylko ciebie. Bywały dni kiedy miałem wrażenie, że niemal wszystkie moje neurony są neuronami lustrzanymi. To się zmienia, jest to zjawisko dynamiczne i nawet dla mnie nie do końca czytelne. Mam wrażenie, że teraz moje neurony odbijające ciebie stają się bardziej skupione. Uniezależniają się.
Tam, w głębinach nie w pełni świadomego, neurony wykonują pracę. Tworzą ciebie, pokaleczoną, bo tacy oboje wyszliśmy z tych kilku miesięcy, a one niczego nie pomijają, ani dobrego, ani złego, przynajmniej na początku. Potem być może będą zabliźniać twoje i moje zranienia, bo przecież nie tylko one – również ja chciałem je zaleczyć i chcę nadal. Tak wiele zrobiłem (nawet jeśli jest to ocena tylko moja) i ciągle jest tak bardzo daleko do niemal dwóch tysięcy dni i nocy, choć dzisiaj bliżej, pewnie, że bliżej. Niepewność jest zbytkiem, jest nad-użyciem, jest francuskim jouissance – czerpaniem rozkoszy z użycia, a ja mam za mało czasu i każdy przechodzący mimo dzień zubaża mnie inaczej niż dwadzieścia lat temu, choć zawsze wzbogaca. Ale nie mam już czasu na jouissance – rozkosz niepewności, rozkosz z oscylowania pomiędzy pewnością absolutną a zwątpieniem oddzielonym raptem papierowym parawanem od pewności odrzucenia. Moje neurony lustrzane o tym wiedzą – są w końcu mną. Być może dlatego trwa ich gorączkowa praca.
Jeśli odejdziesz – pozostaniesz. Jeśli pozostaniesz – odejdziesz. Bo jeśli nie nadejdzie żadna kolejna chwila do niemal dwóch tysięcy dni i nocy, pozostaniesz i tak: moje neurony lustrzane utworzą ciebie i nawet jeśli pochodną, nawet jeśli nie tę samą – to taką samą. Pozostaniesz we mnie taka sama – nawet jeśli nie ta sama. A jeśli kolejna chwila nadejdzie, pozostaniesz tym bardziej: wówczas ty – ta sama i taka sama. To egoistyczne, wiem, ale czasami myślę również o sobie. Jest takie niemieckie słowo: Geheimnisträger. Niosący tajemnicę. Chciałbym ją donieść, stąd mój egoizm. Jest bardzo cenna – być może najcenniejsza.
Alski
PS: Miała to być notatka bez tego słowa – pomijająca je, bo przecież notatka jest o neuronach lustrzanych. Ale to będzie tylko cytat, z tym słowem. W jednej z powieści bohater mówi do bohaterki: Gdyby miłość mierzyć ilością wypalonych papierosów i wypitego alkoholu, to nikt nigdy nikogo nie kochał tak, jak ja ciebie.
9 COMMENTS
Tekst napisany dla jednej osoby.
Mam wątpliwości,co do rzeczywistych zdolności neuronów lustrzanych. To zbyt świeże odkrycie..
Chociaż…
Mikroorganizmy na szalkach Perttiego. Dwie. Jedna zaatakowana,a obie reagują obronnie. Chociaż druga atakowaną nie jest i nie ma fizycznego kontaktu z pierwszą.
Może ewolucyjnie się to rozkręciło..
Rzuciło by też nowe światło na domestykację psów i kotów.
Członkowie rodziny.
O neuronach lustrzanych dużo pisałem w „Teście ciążowym”. Raczej rzetelnie. To coś tutaj jest raczej fantazją na temat, posunięciem się o krok dalej – pomysł zresztą znany z literatury sf: wszyscy żyjemy w czyimś umyśle. Zawsze zresztą można się powołać na „Solaris” – i tak nikt nie wie, o co tam chodzi. Ewolucyjnie raczej się rozkręciło i przywołanie psów i kotów celne – wystarczą neurony lustrzane (również u właściciela 😀 ). Nie wiem, czy u E.A. Poego nie ma podobnego pomysłu jak w tym eseiku. Myślę, że wykreowanie niezależnej osoby w sobie jest możliwe.
Niezależna osoba w sobie…
Pan Hyde?
To był R.L.Stevenson. U Poego jest inaczej. Ktoś tworzy w wyobraźni zmarłą osobę. Ta osoba wychodzi z wyobraźni i zaczyna wieść życie ponownie realne. Jej istnienie w rzeczywistym świecie jest uzależnione od czegoś nieoczekiwanego.
Doppelganger
Duch bliźniak? Ukłony od Twin Peaks 🙂 Zaczynamy się kręcić po coraz dziwniejszych światach. Kontekstualnie do tego, co wyżej, byłaby to bliźniaczka. No, nie wiem 🙂 Anna skończyła korekty „Mowy pogrzebowej”. Dostanie pan egzemplarz i wówczas pewna tajemniczość dyskusji (aktualnie) może zmienić się w magię dyskusji. Według Anny udało mi się – w każdym razie była zirytowana.
W jednym z opowiadań Stefana Grabińskiego niesamowicie zakochany bohater przywołuje ukochaną. Zjawia się -on nie wie,że umarła,a to fantom tylko. Im bardziej są z sobą,tym jest jej mniej.
Z korespondencją pocztową proszę się wstrzymać. Mój adres może się zmienić.
Proszę pozdrowić Annę.
Mam tylko adres na kopercie.
Ciekawe -w nawiązaniu do neuronów lustrzanych,są prace japońskich robotyków nad tym, by twarz robota oddawała emocje. Ruchy brwiami,kształt ust.
Czasami oglądając wiadomości rożnych stacji tv,pewnie też Pan zwrócił uwagę na przekaz pozawerbalny. Właśnie ruchy brwi i akcenty na słowa. Przy czym mowa ciała. Ruchy głową. .
Cholera… dobry tekst. Niezłe połączenie poetyckiej refleksji i intelektualnego namysłu. Może z niego ta powieść? Dobrze, że istnieją neurony lustrzane 🙂