Hocke
Do opublikowania tego poematu (można go tak nazwać) nakłoniła mnie Anna, a Anna w kwestii poezji jest jak wyrocznia. Dlaczego mnie nakłaniała? Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem. Nie mam opinii na temat własnej twórczości poetyckiej, pisuję wiersze dla siebie, rzadko je upubliczniam. Ten powstał w 2010 roku, po przeczytaniu (nie waham się użyć tego słowa) dzieła Gustava Rene Hockego „Świat jako labirynt. Maniera i mania w sztuce europejskiej w latach 1520 – 1650 i współcześnie”. Dzieło wywarło na mnie piorunujące wrażenie trwające w niezmienionej postaci do dzisiaj. Było to wrażenie znalezienia się w świecie, którego okruchy widziałem wszędzie, a teraz miałem w ręku opisanie tego świata, mapę, przewodnik, cudownie celne komentarze. Od czasu powstania zmieniłem w nim może dwa słowa i w ubiegłym roku nieco głębiej ingerowałem w ostatnie cztery strofy. Proszę, Anno. Jestem słowny – przecież wiesz. Proszę, czytelniku.
Alski
H O C K E
Zacząć należy od snu – ucieczki nocą przez ogrody
Urody granatowosennej, majaczącej się ruchem powietrza
Migotliwego
Po wrzuceniu weń kamienia
A któżby się weśnił na sztych tak marny
Trzeba by smoka
Trzeba by Merlina a i to nie wiadomo
Tak, piękna
Cóż bowiem znaczą smoki i Merliny
Naprzeciw ciebie Izoldo Izoldo
Nie wiem co dalej
Piękna złotowłosa
Oto jest obraz oto ty i ona
Przeglądacie się w lustrze jedna drugą pieści
A ściany niewidzialne w ośmiokącie płoną
Namiętnością
Was obu
Dwojga was
Do siebie
Ciągle nie wiem
Co dalej
Oczekuję wieści
Nadchodzą mnie sygnały z ziem i nieb wielu
Znajdują mnie przedziwnie jakby umówione
Aż poglądam w niewierze na trupka psychiatry
Stojącego świątecznie dzisiaj w miejscu lampy
Powiadasz – co powiadasz mędrcze po kompleksach
Elektra i Ajgistos, Tezeusz i Kreon
Orestes, ach Orestes – jakaż charyzmatyczna
Ubryzgana krwią tak bezsensowną siekiera w ręku siostry
A nadchodzą
Oczy
Edypa
Hej
Nadchodzą
Lala lalalala
anadchodząoczyedypahej
Siedziałem na brzeżku skały i zadawałem zagadki Wysoki Sądzie
Bo czego się można chwycić tego się chwytać należy
Kiedy taka duchota skwar pustynia i nuda
A jak nie wiedział kto tom urwał
Nogę
Głowę
Takie tam drobiazgi nie warto wspominać
W końcu proszę Sądu czy mamy się spierać o muchy?
O muchy ???
Proszę Sądu !!!
To pachnie skandalem i prowokacją odmawiam zeznań
Dobrze tak pojmuję
Wysoki Sądzie niemniej
Panie Hermesie proszę doręczyć zażalenie
Czy ja jestem jakiś jehowa żeby się opiekować
Czy wówczas obowiązywał przepis odnośnie edypa
Powiem tak : Wysoki Sądzie, nuda jest matką tragedii
Nie wspominam tej laski – niech Sąd zauważy
Ja spadłem
Ze skały
A ten polazł tam dalej na swoich kulasach
Krzywych proszę Sądu
Ja mam proszę Sądu problemy z panienkami
Proszę Sądu z rodziną i dalej i bliżej
Z tym tam
Minotaurem
Przepraszam teraz Sądu że zwrócę się prosto
Gdzieś miała wtedy pigułki
Idiotko
Pazyfae
Ja do Sądu nic nie mam proszę Pana Sędzi
Teraz tkwimy my wszyscy w labiryncie urojeń
Bez końca i początku stanowiąc minus jeden
I czekając kapelutka z drugiej strony lustra
Jesteśmy jak zwid jak mgnienie jak zjawa penrosa
A potem przychodzi wielebny Stephen Hawking i powiada
Jaki początek
Yes, revenge
To tylko norka wygryziona w biegunie
Któren jest przez Puchatka znaleziony – Puchatek go znalazł
A kto znajdzie go po nim ten penrozą będzie
A reveng Steven Hoking odprawi egzekwie
I odeśle bieguna na biegun
Półdniowy
Gdzie całość to za drogo a pół to za darmo
A darmo nikt nie weźmie chyba po połówce
Neutrina bachantki bieżą wielej kwantów
O bogowie
Światła
Neutrina bachantki bieżą wielej światła
Kwanty
Kundle
Bogowie
Patrz – zeznania sfinksa
A kogo on obchodzi – pokraka z kamienia
Przywiązany do studni stęchłości i klęski
Nie tych bogów nie oni nie ich i nie przez nich
Uchodzę przez ogrody – oby do cię – piękna
Co tam jest panie Freudzie i panie Merlinie
Świat czarowny siekiery sny murzynów pełne
Neutrina przebiegną bogowie odejdą
Zostaniemy my kapki na turkusie nieba