Prezent – drugi
Nie wiem, czy dobrze robię. W końcu jestem całkiem poważnym pisarzem, niekiedy nawet za poważnym. Z drugiej strony… W niemal wszystkich moich powieściach obecna jest erotyka, niekiedy śmiała. Czasami ubrana w niekonwencjonalne formy. Zawsze niesłychanie radosna. Przeglądałem właśnie „Prezent” w poszukiwaniu bardzo określonego fragmentu, a znalazłem zupełnie coś innego. Napisałem to – fakt, nie wyprę się. No to… proszę bardzo.
O czwartej rano trochę ocierali się o siebie. Najpierw na wpół wybudzona Natalia zaczęła się wyplątywać z koszulki mamrocząc, że się udusi. – Czym? – zapytał. – Tym czymś, czego nie ma? Śpij, zwierzaczku. Została w majteczkach. Przez dłuższą chwilę próbowała znaleźć najbardziej zachęcającą do snu pozycję, układając się trochę obok, trochę na, trochę pod, przewracając Krzysztofa niczym dodatkową poduszkę. I kiedy już jemu wydawało się, że ona zasnęła, Natalia usiadła kompletnie rozbudzona, patrząc na niego jakby z odrazą.
– Wiem – powiedziała z miną odkrywcy. – W czym ty śpisz?
– W piżamie – wyjaśnił uprzejmie. – Już mówiłem dlaczego. Masz okres. Nie chciałem być dokuczliwy.
– Drapiesz – Natalia pociągnęła bezceremonialnie, guzik poleciał na dywan.
– Ja cię drapię – zadumał się. – Za pomocą jedwabnej piżamy cię drapię. Spojrzał na nią. Uroczo rozczochrana, więcej niż rozebrana w tych czarnych, krótkich majteczkach, z miną „sama nie wiem, czego chcę” stanowiła wręcz esencjonalną przytulankę. – Idź spać albo nie odpowiadam za siebie.
– Ściągaj to – pociągnęła piżamę jeszcze raz. – Co to w ogóle za pomysł? Jak śmiesz spać ze mną w piżamie?
– Wieczorem nie zgłaszałaś uwag – mruknął.
– Wielowymiarowe aspekty tej egzystencjalnie egzotycznej sytuacji zmuszają mnie do zmiany wcześniej przyjętego paradygmatu – powiedziała i przyjrzała mu się. – Ściągaj piżamę!
Teraz on przyjrzał się Natalii. Starannie. Nawet dotknął.
– Mmm… – mruknęła.
– Czy ty powiedziałaś to, co ja słyszałem? O paradygmacie, który wskutek egzystencjalnie egzotycznej sytuacji zamierzasz zmienić?
– Tak! – radosny uśmiech Natalii wyraźnie sugerował, że raczej nie sen jej w głowie. Wyglądała jak kot szykujący się do niezłej zabawy. – Ściągaj tę piżamę albo cię zdekonstruuję. Oba jej kolana, siedzącej obok na piętach, były teraz na nim i bezlitośnie rujnowały jego fizyczną osobowość.
– Au!
– Coś mówiłeś, kochanie? – Natalia, absolutnie niewinnie. Kolano Natalii wbijające się w jego żebra. – Zdejmiesz wreszcie tę piżamę?
– Tak. Poczuł się dziwnie, ściągając spodnie od przedmiotu sporu i wyobrażając sobie jak to wygląda z jej wysokości, nadal siedzącej na piętach i przyglądającej mu się z miną niezwykle zaciekawionego kota. – Czy mogłabyś?… – Tak, proszę. Zdjął górę. Przedtem Natalia usunęła kolano.
– Ontologicznie… – Natalia przyglądała się. – Ontologicznie – powtórzyła i zachichotała. – Jakiś taki… nieduży. No, jest.
– Po co ci on, jak masz miesiączkę?
– Po to – Natalia pochyliła się, ujęła go w obie ręce i pocałowała.
Kolejny przedmiot sporu, może raczej podmiot, ocieplił się i uczynił siebie większym. Poczuł to wyraźnie.
– Ooo! – pełen radosnego zdziwienia półgłos Natalii. Pocałowała zwierzaczka jeszcze raz. Uniosła się i spojrzała na niego z zastanowieniem. – Ciekawy mechanizm.
– Wielokrotnie zaobserwowany i opisany – mruknął siłą powstrzymując się od jakiegokolwiek ruchu. – Niemniej, oczywiście, pewne nowe spostrzeżenia… Czy będziesz skłonna kontynuować eksperyment?
– Nie wiem – oświadczyła Natalia. – Skoro, jak mówisz, już wielokrotnie? Jej ręka przejawiała delikatne zainteresowanie.
Zacisnął zęby.
– Jakiś grant na badania może? – zastanowienie w jej głosie. Spojrzenie. – Całkiem duży się zrobił. Szkoda byłoby przerwać tak interesujące doświadczenie – teraz jej ręka przejawiała zainteresowanie nieco większe.
– Uczeni to… – ugryzł się w język.
– Kupisz mi futro? – zapytała Natalia głosem małej dziewczynki.
– Dwa!
Natalia pochyliła się i polizała. – I auto?
– Aston Martina, z samego rana!
Polizała jeszcze raz.
– Różowego?
– Najbardziej różowego Aston Martina, jaki istnieje. Natalia!…
– Cooo? – szmaragdowe oczy kompletnie niewinnej nastolatki. – Coś cię zabolało? Mam przestać?
– Nieee… – jego ręce powędrowały gdzieś. Same.
– Nie za mocno – szept. – Jeszcze nie – śmieszek. – Będziesz upaprany. Oddech, coraz głębszy. Natalia prowadząca jego rękę też głębiej. – Tu chcę. Uczeni to dziwki, powtórz.
– Uczeni to… Fretka!
– Bo przestanę.
– Uczeni to dziwki.
Nieregularny oddech. Jej. – Teraz mocniej – jeszcze oddech. – Natalia jest uczona.
Nieregularny oddech. Jego. – Nie każ mi… Kocham cię, wariatko.
– Powtarzaj!
– Natalia jest uczona.
Oddech. – Mocniej. Jeszcze oddech. – Natalia to dziwka. Co było do okazania.
To, co w nim eksplodowało, było nie do opisania. Natalia uniosła głowę, odgarnęła włosy z twarzy, oblizała wargi. – Powtórz. Bo nie dostaniesz więcej. Przekręciła się, obie ręce oparła obok jego głowy. – Natalia to dziwka – patrzyła mu prosto w oczy. W głębi ogromnych, pulsujących źrenic przepaść, tunel do innego świata. Pełnego zupełnie niewiarygodnej rozkoszy. – Moja najcudowniejsza dziwka. Z krainy czarów. Tak masz powiedzieć.
– Natalia to moja najcudowniejsza dziwka. Z krainy czarów – powiedział powoli i to coś eksplodowało w nim po raz drugi. Z jeszcze większą siłą.
– Umrzesz – powiedziała półgłosem i zsunęła się niżej.
Alski 🙂