
Kobiety i Grześ – drugi
Reszta z dwóch tygodni wyglądała dziwnie. Michał przykleił się do Marka, brata Pedra i oni wieczorami łazili we trójkę, Mrówka szła czasami z nimi, czasami zostawała na polu namiotowym, wtedy na przemian albo prowokując go, albo warcząc. Czasami łasiła się i on już wiedział, kto koło trzeciej w nocy rozepnie zamek namiotu. Kochali się jeszcze parę razy, dwa razy jej to zrobił. Pogryzła go do krwi, szczęście, że miał plasterki.
– Dlaczego? – zapytał szeptem.
– Lepiej, żebyś nie wiedział – przeciągnęła się. – Trafiasz w punkt, idealnie. To jakbyś we mnie turbinę włączył, albo podłączył pod wysokie napięcie. Wszystko zaczyna krzyczeć. Już! Ju…
Zakrył jej usta ręką.
– Językiem lepiej…
Całowali się. Ręką powędrował w dół.
– Wschód słońca zaraz – powiedziała wprost w jego usta.
– Pójdziemy popatrzeć?
Zacisnęła uda. – Jak nie przestaniesz, to nie pójdziemy. No i już nie wiem… – czuł na ustach jej uśmiech. – Dobra, idź zapytaj Pedra i tego jego gejowatego braciszka. Ja zapytam Michała, czy chce.
Pedro i Michał nie chcieli. Czekał przy kępie krzewów, kiedy Mrówka przyszła. Sama.
– Chodź.
Leżeli obok siebie na wydmie i patrzyli. Wysoko w górze rozwijało się widowisko. Przez świetlistą, granatową głębinę nad ich głowami wędrował pas głębokiej purpury, potem czerwieni, za nim zaczynała się nieśmiało różowość. Na północy, na horyzoncie morza ciągle był mrok, ale i on zaczynał się rozjaśniać. Gwiazdy gasły. Żadne z nich nic nie mówiło, Mrówka muskała go nogą, czuł na swojej osypujący się z jej stopy piasek. Cienie stawały się wyrazistsze, przybierały nieoczekiwane kolory rozbiegające się w kręgach, kiedy zamykał oczy na chwilę i wtedy czerwonawozłota poświata rozpoczęła wędrówkę po niebie. Pierwsze promienie słońca. Mrówka usiadła. Read more „Kobiety i Grześ – drugi”