Podróż(21) – Szalka Petriego(6/3)
– Dobra – rzucił w niedomknięte drzwi. – Jadę.
Zaparkował pod instytutem, portier go wpuścił, zszedł do piwnicy, z chłodziarki wydobył fiolkę, zamknął drzwi. Jedne, drugie. Kiedy wsiadał do samochodu, zadzwonił telefon.
– Możesz się nie spieszyć. Obrzęk płuc, migotanie komór, potem już tylko asystolia. Serce nie ruszyło, zresztą nie miało już do czego. Ta bakteria zżarła wszystko.
W połowie października pojechał nad morze. Do tego samego hotelu. Przyjechał w piątek po południu, zaciągnął zasłony, powyciągał wszystkie wtyczki z kontaktów, położył na łóżku. Zamknął oczy. Nieustanny młyn w głowie, jaki miał od końca lata, nie zwalniał ani na moment. Teraz też nie. Kij, dajcie mi kij! – zawołał w myślach. Wpakować kij w szprychy tego młyna i wreszcie się wyspać! Zasnąć i nie śnić: o Helenie, o umierającej Lili, o degrengoladzie umierania, o bakterii która była, a której nie było, znowu o Helenie i Meli, jeszcze o Meli, o Filipie zabetonowanym ze wszystkich stron, o Joannie, która jemu miała za złe, że syn nawet przed nią się zabetonował, jeszcze o Helenie, teraz zdradzającej go z kim popadnie, o zadających kłopotliwe pytania audytorach w instytucie, o zapachu na intensywnej, tym samym co w podziemnej zwierzętarni kiedy padły szczury, o obsesjach, o przegranych partiach szachów, o siwiźnie, o teraz już trzech porannych kawach, o więcej niż jednej paczce papierosów, o kolejnym dołożonym łyku inhalatora, o budzeniu się w nocy z krzykiem, że to on, on skonstruował, a potem uwolnił potwora, on, on, o Karolinie… Wstał, nie mógł trafić wtyczką do kontaktu, z telefonem w ręku poszedł do łazienki. Read more „Podróż(21) – Szalka Petriego(6/3)”